Pomyślałam sobie,że pokażę Wam to,bez czego ani rusz.
Czyli te wszystkie rzeczy,które pomagają mi przy tworzeniu manufakturek.
Jestem jak chomik,który znosi wciąż i wciąż różne różności do swej nory i upycha je gdzie się da.
Czyli po szufladach.Dlatego siłą rzeczy musiałam stworzyć sobie kącik TYLKO na swoje skarby,bo szuflady jakby ich już nie mieściły.A niciak wiadomo,tylko na muliny.
Początkowo kłębki do produkcji szydełciaków trzymałam w koszyku.
Ale koszyk,jak to koszyk.Wszystko na wierzchu.I prawdę mówiąc wkurzało mnie to bardzo.
Aż nadszedł dzień,w którym mężu mnie uszczęśliwił,kupując mi komódkę.
Komódka była moją wielką miłością.
Taką od pierwszego wejrzenia.
Krzyczała do mnie i na drugi dzień już ją miałam.
Do teraz nie mogę się na nią napatrzeć.
My treasure ;)
Komódka bardzo pojemna,mieści wszystkie moje skarby.
Od włóczek począwszy na przydasiach skończywszy.
Dalsza część z cyklu - co mieści komódka ?
Przydasie.
Przydasie teraz też mam poukładane.
Pięknie i równiutko.Jak nie ja.
Aż sama się sobie dziwię,że mam tu taki porządek.
Pudełko z koralikami już pokazywałam,ale kto nie widział to voila !
Inne rzeczy do ozdabiania manufakturek typu: zawieszki,cekiny,piórka,mini dzwoneczki, itepeitede, których wciąż i wciąż przybywa (bo ja jak sroka - łapię to co błyszczące) bo wszystko się przecież przyda ;) wylądowały w tej super torebce.
Która po otwarciu prezentuje się tak:
Jest bardzo praktyczna.
Sprawdza się zwłaszcza w wyjazdach.
Zajmuje mało miejsca,ale wewnątrz jest wszystkomająca.
No i nic się nie pomiesza.
Idealna dla bałaganiarzy typu moi.
Teraz pokażę pudełeczko,które wyciągam kiedy szydełciak ma już wszystkie części ciała wykukiełkowane.
Wtedy trzeba go poskładać w całość.
I moje magiczne pudełeczko mi w tym pomaga.
Mieści różnego rodzaju i wielkości igły,muliny do wyszycia nosków,koraliki na oczka,szczypki do przeciągania igieł.
Wszystko pod ręką oraz w jednym miejscu.
I życie staje się prostsze ;)
Mimo że mam kocią poduszeczkę na igły,
to częściej korzystam z tej czerwonej na wieczku.
A ! Byłabym zapomniała o moim pomocniku,który zawzse dzielnie mi towarzyszy.
Trzyma schematy.
Bruno:
Kiedy szydełciak jest już skończony,albo jestem w trakcie kukiełkowania poszczególnych jego członków,
to ląduje w tym oto złotym woreczku.
I obowiązkowo gorąca herbatka z cytrynką i sokiem malinowym.
W ulubionym kubku (bo mam hopla na ich punkcie) lub tildowej filiżance.
Tak mi się ta filiżanusia kojarzy,bo jest w te Wasze tildowe kropeczki ;)
Ale o filiżance i imbryczku innym razem.
To była też miłość od pierwszego ujrzenia i zasługuje na prezentację ;)
No.Koniec.
Gratuluję tym,którzy dobrnęli do końca mojej dzisiejszej pisaniny.