Jako że pojechałam do Lublina (służbowo) to w wolnej chwili oblatałam pasmanterie.
Chciałam kupić kanwę taśmę,taką z metra,żeby kiedyś sobie zakładki wykrzyżykować.Ale nikt o takim wynalazku (o dziwo) nie słyszał.
Na szczęście nie wróciłam z pustymi rękami,bo w jednym sklepie wypatrzyłam kłębek moherowy.
Na szczęście nie wróciłam z pustymi rękami,bo w jednym sklepie wypatrzyłam kłębek moherowy.
Cudny ! We wrzosowym kolorze.
Już widziałam siebie kukielkującą z niego sukieneczki dla szydełciakowych miśków.
Musiał być mój.
I następna misia będzie miała na sobie taką właśnie wrzosową spódniczkę.
A spódniczka powstaje w trudach,bo moherkiem to ja nie cierpię kukiełkować...
Gdyby nie ten jej cudny kolor,to cholery za nic bym do domu nie przyniosła ...
Nowa misia,która jest w trakcie tworzenia,będzie w tych właśnie moherowych kolorach:
Sasasasa !
Nowa misia,która jest w trakcie tworzenia,będzie w tych właśnie moherowych kolorach:
Sasasasa !
Pierwsza! ;) No śliczne moherowe cudeńko. Nie mogę sie doczekać misiaczki. Prawda, że to fantastyczne gdy kawałek czy to włóczki, czy materiału zaczyna się przemieniac w coś tak cudnie tętniącego życiem i z "duszyczką"...to własnie w szyciu uwielbiam najbardziej :)
OdpowiedzUsuńDokładnie.Powstaje COŚ z niczego,nie ? Jak haftuję krzyżykami,to mój starszy Ogon uwielbia patrzeć jak wyłania się obrazek.I przyznam,że ja mam tak samo. :)
OdpowiedzUsuńśliczny kolorek tego moherka. Misiebędą bardzo eleganckie w takich wrzosowych spódniczkach. Czekam z niecierpliwością na prezentacje
OdpowiedzUsuńPozdrawiam